Zdarza mi się zabrać aparat w różne miejsca. Czasem ciekawe, czasami trochę mniej, ale to zdecydowanie miał być mój pierwszy raz. Miał trwać kilka minut, na spokojnie, miało być bezboleśnie.
Okazało się, że jak to w życiu. Pojawił się stresik i skończyło się po 5 sekundach.
Mam nadzieję drogi Czytelniku, że Twoje myśli nie uciekły w jakieś dziwne rejony – ja dalej mówię o robieniu zdjęć w plenerze. W tym konkretnym przypadku mam na myśli pierwszy raz z gwiazdami … no dobra, żeby nie było wątpliwości – z robieniem zdjęć gwiazdom na nieboskłonie 🙂
Na sąsiednim blogu pojawiła się informacja, że w nocy będziemy mogli zaobserwować ciekawe zjawisko, czyli przelatujące w rzędzie satelity Starlink firmy SpaceX. Według wyliczeń korowód miał się pojawić na wschód od Wenus, której ostatnio nie da się przeoczyć 😉

Zabrałem Żonę, plecak, statyw i podreptaliśmy w pola. Szukaliśmy otwartego, w miarę ciemnego rejonu, żeby mieć szansę uchwycić całe zjawisko. Jako, że miało to trwać conajmniej kilka minut ustawiłem sobie na spokojnie aparat z założeniem, że przecież ostateczny szlif ustawieniom dam w momencie kiedy będę widział już to, co chcę sfotografować 😉
Ziarenko niepokoju pojawiło się kiedy zegarek niebezpiecznie zbliżał się do 22 – końcowej godziny spektaklu, a na niebie ani śladu magicznego widowiska.
Trochę zrezygnowani, z rękami w kieszeniach szykowaliśmy się do powrotu do domu kiedy nagle !
Ukazał się On, pojawił się na chwilę, skrzył się niczym magiczny pył z Piotrusia Pana. Mienił się jak kryształy w kobiecym naszyjniku za miliony dolarów.
Doskoczyłem do aparatu i zrozumiałem, że cały misterny plan spalił na panewce. Miało być ustawiane, wyzwalane zdalne, a tymczasem starczyło czasu, żeby kilka razy nacisnąć spust migawki. Satelity przeleciały w takim tempie, że udało się zarejestrować po kawałku na każdym zdjęciu 😉
Niby miało być inaczej, ale jednak udało się ! Zrobiłem to 😉
Wróciłem do domu, usiadłem do obróbki, ale okazało się, że jednak nie będzie tak prosto. Aż do dziś. Usiadłem, porozmawiałem z Photoshopem, zapytałem co On na to. Połączyłem, pomazałem, przesunąłem kilka suwaczków i jest i ono 😉
Jak zwykle posta kończę zdjęciami 😉 Czarno białe powstało w ten sam dzień na szybko. Nad kolorowym chwilę musiałem posiedzieć 😉 Zdecydowanie to był pierwszym, ale nie ostatni raz z gwiazdami 😉