W standardowej obsadzie, czyli ja, Aga i Madzia wstaliśmy o świcie, aby dotrzeć na czas do Warszawy i wystartować w Survival Race na dystansie 12 km.
Oczywiście tylko ja startowałem, chociaż Dziewczyny lekko do tego dorastają i może spróbują kiedyś chociaż 3 km 😉
Tak więc pobudka 4 rano i w samochód 😉
Start planowany na godzinę 11. Byłem koło 9, żeby wszystko poodbierać, porejestrować się i poczuć atmosferę zawodów. Słońce zaczynało palić, temperatura rosła, więc atmosfera zapowiadała się mega gorąca.
Wszystko odebrane, można poleżeć na leżaczkach i złapać chwilę świeżości przed startem.
11:45 kazali nam się zbierać na starcie. Rozgrzewka, odliczanie i wio ! Ufff, ciepło … A to dopiero początek. Początek obiecujący. Woda, przeszkoda, woda, przeszkoda 😉 Będzie chłodno.
Po kilku kilometrach poznałem Przema, zgubił drużynę, biegniemy razem, jak dla mnie super. Po drodze oglądamy dziwne rejony Warszawy, taplamy się w błocie, wspinamy się po ścianach.
Poznajemy następnych ludzi. Super sprawa. 6 km, punkt odżywczy … bosko, wlałem w siebie chyba z litr wody, taki upał. Biegniemy dalej, przeszkody jeszcze lepsze … bosko … 😉
12 km za mną, a tutaj nie ma mety. W sumie to już przyzwyczaiłem się, że biegi przeszkodowe zawsze są dłuższe 😉 Razem wyszło ponad 14 km w 2,5 h 😉 Gooorąco !
Dobiegłem ! Było genialnie 😉
Potem był skok na FlyBag z kilku metrów uwieczniony na filmie: TUTAJ
Już we wrześniu ponowne wyzwanie ! Poznań ! 😉
![]() |
źródło: Paweł G Vel Bakemono |