No i wyprawa wakacyjna dobiegła końca. Czas podzielić się wrażeniami z wyprawy, a uwierzcie mi, że jest czym.
W środę z samego rana wybraliśmy się już spakowani, przygotowani, po lekkim śniadanku w trasę. Plan dnia przewidywał wyprawę Zabrze – Wadowice – Nowy Targ – Zakopane – Murzasichle. Droga przebiegała bez większych przeszkód, no może poza dwoma wahadełkami, ale nie było tragicznie 🙂
Zgodnie z planem pierwszy przystanek na trasie to Wadowice, czyli miasto naszego Papieża i kremówek. Zwiedzanie odbyło się dość szybko, ponieważ miejsce obojgu nam było znane. Szybki spacer wokół rynku i możemy jechać dalej.
Tutaj spotkała nas niespodzianka. Nie mogliśmy wejść do Bazyliki z powodu … krótkich spodenek i koszulki z dekoltem.
O ile jeszcze dekolt rozumiem, to nie rozumiem kwestii krótkich spodenek. No cóż, nie mając ochoty specjalnie przebierać spodni, aby wejść do środka udaliśmy się dość zniesmaczeni w dalszą podróż 🙂
W połowie drogi między Wadowicami, a Nowym Targiem utknęliśmy na chwilę w korku na przewężeniach, ale jak widać na załączonym obrazku to też dobra okazja, żeby zrobić ciekawe zdjęcie 🙂
Nowy Targ i pierwszy kontakt z piękną rzeką, jaką jest Dunajec. Udało nam się złapać wędkarza łapiącego na muchę 🙂 Widok hipnotyzujący 🙂
Nowy Targ zwiedziliśmy przejeżdżając przez jego urokliwe wąskie uliczki 🙂 Nowy Targ jest mi szczególnie bliski, ponieważ w jednej z poprzednich Firm dla których pracowałem bywałem tam bardzo często. Miejsce jest naprawdę urokliwe i ma swój klimat 🙂
Następny przystanek wyprawy zahaczył oczywiście o Zakopane i jego Krupówki, co jak się okazało było błędem. Ilość ludzi była nie do opisania.
Wszechobecne sklepy, sklepiki, markeciki … Generalnie to nie dla mnie, ja wolę szlak na odludziu 🙂 Wolę spokój i naturę 🙂
Ciekawym punktem mógł być odwrócony dom, jednak tak jak 60% ludzi stwierdziliśmy, że koszt 10 zł za taką “atrakcję” to lekka przesada 😉
Dla wycieczkowiczów spragnionych kupowania znalazł się kącik dla bogatych ludzi, gdzie można było kupić rzeczy z najwyższej półki.
Trochę ten chiński styl nijak się miał do Zakopanego i naszych gór, ale już nic nie mówię, bo powiedzie, że marudzę 🙂
Trochę zmęczeni i w sumie bez pomysłu na dopełnienie dnia ok. godziny 15 udaliśmy się na kwaterę, która też zasługuje na słów kilka. Nocleg mieliśmy w miejscowości, która jest oddalona od Zakopanego o około 5 km. Mieścina zwie się Murzasichle. Jakież było nasze zaskoczenie, kiedy okazało się, że nasz nocleg wymaga dojazdu uliczką, że ledwo mieścił się samochód.
Domek oczywiście cały z drewna, gospodarze prawdziwi górale, a przy domku płynął strumyczek. Czego chcieć więcej ? 🙂 Cisza, spokój, dla chętnych polecam – Murzasichle ul. Stary Bór 6 – Noclegi u Iwony. Cena 25 zł / noc, w zimę 35 zł /noc, a Gospodarz jest instruktorem narciarstwa 😉
Jak wspomniałem nie mając pomysłu na dalsze spędzenie dnia zapytaliśmy o radę naszego Gospodarza. Ten z kolei pokierował nas na górę nieopodal zwaną Wiktorówką. Według opisu spacer powinien zająć około godzinę i być udanym zwieńczeniem dnia 🙂 Oczywiście nikt nie przewidział, że da się wejść wyżej, a my nigdy się nie poddajemy 😉
W drodze na Polanę Rusinową spotkaliśmy Kościółek ojców Dominikanów, gdzie za “co łaska” mogliśmy napić się herbatki 🙂 Szlak był oznaczony na 1:30 😉 byliśmy tam po 0:30 😉 Ale jak się okazało to dopiero początek 😉
Polana Rusinowa miała być końcem naszej wyprawy. Jednak zachęceni widokami, widząc szlak na Gęsią Szyję postanowiliśmy iść dalej 🙂
Droga prowadziła po bardzo wysokich stopniach cały czas w górę. Wędrówka trwała około godziny, a cały dystans wycieczki to 12 km 🙂 Było bardzo ciężko, ale było też warto 😉
Widoki oddały nam z nawiązką trudy wędrówki 😉
Oczywiście fotka z widokiem w tle 😉